Od kiedy przyjechał do Trójmiasta czuł nieokreślony niepokój. Jakby zaraz miało coś się stać. Nie miał żadnych zdolności jasnowidzenia, więc to pewnie po protu nerwy. Ale z jakiego powodu? Jego najlepszy przyjaciel żeni się – to nie jest powód do nerwów, tylko do radości. Nie obawiał się, że żona odbierze mu czas, jaki mógłby mu poświęcić kumpel, bo obaj byli i tak zajęci swoimi obowiązkami, a ich przyjaźń wykraczała poza sobotnie spotkania przy piwie. Cieszył się ze szczęścia Alexa, więc skąd ten niepokój?
Wiedźmy – to może być odpowiedź. Widział jedną z miejscowej Rady, Marię. Pamiętał ją dobrze, jeszcze z czasów swoich pierwszych dochodzeń. Ale Marię sprawdził setki lat temu, nie miała nic wspólnego z tym, co się stało.
Od kiedy dowiedział się, że to, co się wydarzyło trzysta lat temu, było w dużej części winą wiedźm, ścigał je i sprawdzał. Jeśli okazały się winne, czy to wobec niego czy kogokolwiek innego, stawiał je w stan oskarżenia przed Radą i likwidował. Wiedział, że nazywają go Młotem na czarownice, ale nigdy w twarz. I nawet nie przeszkadzało mu to, że przezwisko miało silne konotacje z inkwizycją, której też nie kochał. Szczęśliwie zakończyła swoje rządy bardzo szybko, przynajmniej z jego punktu widzenia. Co nie znaczy, że nie brakowało fanatycznych klechów, którzy żałowali, że urodzili się tak późno i nie mogą sobie spalić żadnej gołej baby. Tych też ścigał. Ale w przeciwieństwie do wiedźm, nie stawiał ich przed Radą. O nie, oni na to nie zasługiwali. Zamiast tego inscenizował wypadki. I upewniał się, że przed opuszczeniem tego padołu łez, dobrze wiedzieli co ich spotyka i dlaczego.
Ale ten niepokój faktycznie mogły spowodować wiedźmy. Nasilał się w domu Alexa, chociaż wiedział, że miejscowy konwent jest dość duży, więc powinien je czuć właściwie w całym Trójmieście. I zorientował się, że właściwie czuł, ale nie to było powodem jego napięcia. Tak samo czuł się ponad trzysta lat temu w Nidaros, czy raczej w Trondheim, chociaż jego ojciec nigdy nie nazywał ich miasta nową nazwą. Nową dla niego.
Wszedł do willi Alexa i właśnie zastanawiał się nad tym, co wspólnego z Nidaros ma Gdynia, kiedy poczuł ogień. Nie dym czy temperaturę, tylko jakąś niekreśloną obecność tego żywiołu. Skierował się do pokoju przed sobą, otworzył drzwi i zamarł. Pokój był pełen ognia. A w samym jego środku, na podłodze, siedziała po turecku Anna.
Natychmiast zaczął przesuwać płomienie, ale ponieważ nie były powiązane z żadnym przedmiotem, miał pewne trudności. Nie widział co się pali.
Anna podniosła na niego wzrok i w tym momencie płomienie zniknęły.
Ulv sapnął zaskoczony.
– Przepraszam – powiedziała Anna – chyba cię przestraszyłam. Ćwiczyłam.
Ćwiczyła. Puls Ulva jeszcze nie wrócił do normy.
– Ciągle się uczę, więc większość czasu spędzam na ćwiczeniach, – ciągnęła Anna, widząc, że gość jeszcze ma trudności z oddychaniem. – To była próba kontroli nad ogniem, całkiem udana, prawda?
– Udana, prawda. – Ulv przełknął – nie widziałem co się pali.
– Bo tak naprawdę nic się nie paliło. To jedna z moich umiejętności. Szczerze mówiąc nie tylko ty się jej boisz. Rada świruje za każdym razem, kiedy widzi mnie z ogniem.
Zobaczył, że Anna psotnie się uśmiecha i zaczął rozumieć, skąd u Alexa takie przywiązanie.
– Może masz chwilę, żeby ze mną poćwiczyć? Wszyscy naokoło mają ciągle mało czasu. Też myślałam, że będę bardzo zajęta przed ślubem, ale okazuje się, że nie jestem do niczego potrzebna. – Teraz wyglądała na zawiedzioną. Ulv się uśmiechnął.
– Właściwie mam czas. W moim przypadku wystarczy, że nie zgubię obrączek, to teraz cała moja robota.
– Świetnie – Anna zatarła ręce. – To jakie są twoje moce? Jeśli mogę zapytać, bo nie bardzo jeszcze wiem, o co wypada pytać.
Teraz wyglądała na zmartwioną.
– Alex oczywiście zawsze mi odpowiada, stryj Eustachy też, i żaden nie mówi, czy popełniłam jakieś faux pas. Muszę się jeszcze mnóstwo nauczyć.
– Świetnie sobie radzisz – pocieszył ją Ulv. – Mną też nie musisz się przejmować. Ale niektóre wampiry są przewrażliwione, jeśli chodzi o moce. Wiedźmy też, jak stwierdziłem. Mnie możesz pytać o co chcesz.
– To jakie są twoje moce? Chyba nie ogień?
– Nie, jestem przede wszystkim silnym telekinetykiem.
W tym momencie zasłona w oknie zaczęła powiewać, jakby nagle zaczął się przeciąg, a przecież okna i drzwi były zamknięte. Książki z półki stojącej w rogu zaczęły wysuwać się ze swoich miejsc, otwierać w środku i jak ptaki poszybowały dookoła Anny, lekko machając stronicami. Na dolnej półce szafki stała waza z muszelkami, teraz muszelki ruszyły za książkami, obracając się pomiędzy nimi, każda w innym tempie. Z wazonu na stoliku uniosły się róże i pomiędzy książkami ułożyły się w duże serce. Zachwycona Anna westchnęła. Wszystkie przedmioty zaczęły wracać na swoje miejsca i po chwili wszystko wyglądało, dokładnie tak jak przed chwilą.
– Dawno tego nie robiłem. – Ulv wzruszył ramionami. – Kiedyś to podobało się dziewczynom.
– Pięknie – oceniła Anna.
– Potrafię poruszyć wszystko, co widzisz, łącznie z domem. Ale tego może nie róbmy.
Anna uśmiechnęła się zadowolona.
– A jak sobie radzisz z ruchami ziemi?
– Co dokładnie masz na myśli?
– Kiedy się denerwuję czasami wywołuję… małe trzęsienia ziemi. Es… – Anna zająknęła się, w ostatniej chwili przypominając sobie, że Esmeralda się ukrywa. – To znaczy moi nauczyciele nie znają się na tym wcale, więc tylko radzą ćwiczyć opanowanie. Alex ciągle obiecuje, że pogada z duszkami ziemi, ale podobno nie mają czasu.
Ulv uśmiechnął się krzywo.
– Nie mają czasu, bo ciągle ze sobą walczą, głównie na Islandii. Od ładnych kilku lat nie mogą dojść do porozumienia. – Zastanowił się przez chwilę. – Właściwie mógłbym ci pomóc, chociaż praca z ziemią jest nieco trudna.
– Dlaczego trudna?
– Bo nie przesuwasz jednej rzeczy z miejsca na miejsce, tylko całą masę drobnych rzeczy. Samo spulchnienie czy utwardzenie ziemi jest w miarę proste, ale w ziemi jest mnóstwo elementów, o których musisz pamiętać: kamyczki, korzenie, robaczki, to wszystko wpływa na wygląd takiego na przykład trawnika.
– Ale mógłbyś to zrobić? – Anna spojrzała na niego z nadzieją. – Do ślubu mamy prawie tydzień, a może dałbyś się namówić na pozostanie nieco dłużej?
– A nie jedziecie z Alexem w jakąś podróż poślubną?
– No właśnie na razie nie. Podobno coś mu wypadło i musi pracować.
– Frajer, – parsknął Ulv. – Dobra, możemy poćwiczyć. To nawet będzie dla mnie wprawka.
Anna z zadowoleniem klasnęła w ręce i energicznie wstała. Jej dziwny wisiorek na ułamek sekundy oderwał się od ciała i zanim wrócił na miejsce Ulv poczuł charakterystyczną woń ziół i zaklęć. Wiedźmich zaklęć.
– Wiedźma – syknął.
– Słucham? – Anna aż się cofnęła.
– Macie tu wiedźmę – spojrzał na nią oskarżająco.
Teraz już rozumiał swój niepokój, zawsze w pobliżu domu Alexa. To nie miejscowy konwent, który sprawdził lata temu. W swojej krucjacie poznał niemal wszystkie wiedźmy w Europie i sporo poza nią. Ale zapach, który poczuł od amuletu Anny był inny. I z czymś mu się kojarzył, chociaż nie miał pojęcia z czym.
– Mamy gościa. – Podkreśliła Anna – Alex na pewno ci wspominał.
– Wspominał o gościu, ale nie o wiedźmie.
– To kim jest nasz gość, nie powinno cię obchodzić. – Anna skupiła teraz całą swoją uwagę na Ulvie.
– Nie rozumiesz, jak groźne mogą być wiedźmy.
– Ależ rozumiem, może nawet lepiej od ciebie.
– Nie lepiej, nikt nie rozumie tego lepiej – powiedział głucho Ulv.
– Nasz gość jest pod naszą ochroną! – Tym razem oprócz głosu Anny usłyszał też chór głosów w swojej głowie, jakby setka Ann wdzierała mu się do mózgu.
Zaskoczony podniósł na nią wzrok i po raz pierwszy zrozumiał, co to znaczy Źródło. Co oznacza taka moc. Nie mógł się poruszyć, nie mógł wydobyć z siebie głosu. Poczuł, że wszystkie jego moce są zablokowane. Nie mógł zrobić nic. Przerażające uczucie, szczególnie dla wampira, który wiedział, że niewiele jest stworzeń, mogących go pokonać w równej walce.
Dla niego Źródło było tylko legendą. Aż do teraz.
Anna westchnęła i całą blokada opadła.
– Przepraszam, ale to moja przyjaciółka, nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało. Szczególnie u nas.
– Rozumiem, – powoli powiedział Ulv. – Może będę mógł chociaż z nią porozmawiać?
– Zapytam ją – obiecała Anna.
Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Alex.
– Wszystko w porządku? Poczułem…
– W porządku, – Anna szybko odwróciła się. – Ulv zgodził się pomagać mi w ćwiczeniach.
– I zdenerwowałem twoją narzeczoną – przyznał Ulv. – To się więcej nie powtórzy.
Uniósł ręce w geście poddania i uśmiechnął się do Anny. Alex spojrzał na niego uważnie.
– Nie mówiłeś, że twój gość to wiedźma, stąd to nieporozumienie.
– Nie sądziłem, że muszę ci się z czegokolwiek tłumaczyć – Alex napiął się nieco.
– I nie musisz, – szybko powiedział Ulv, – ale sądziłem, że… Nieważne, już wszystko wyjaśniliśmy.
– To dobrze – Alex kiwnął głową, przytulił lekko Annę i skierował się z powrotem do drzwi. – Kiedy zaczynacie?
– Może jutro? – zapytał Ulv, również kierując się do wyjścia.
– Świetnie – powiedziała Anna. – To do zobaczenia.
– Do jutra – Ulv pożegnał się i razem z Alexem wyszedł z pokoju.
Alex spojrzał na przyjaciela uważnie.
– To może teraz mi powiesz, co się stało?
– Zdenerwowałem ją. I chyba poznałem próbkę jej mocy.
– To była tylko obrona. Ale jej obrona jest tak silna, że może przypominać atak.
– Teraz już wiem. Czy ciebie też potrafi tak zablokować?
– Nie, ja zyskuję moce.
– Jakim cudem?
Alex uśmiechnął się zadowolony.
– Za cholerę nie wiem, ale nic mnie to nie obchodzi. Cały czas poznajemy z Anną, co to znaczy Źródło. Wszystko co o nich wiemy, to zbiór mitów i legend.
Ulv pokiwał głową i uśmiechnął się.
– Wpadłem sprawdzić, czy u was wszystko w porządku. Anna wygląda dobrze po wczorajszych baletach, zupełnie niepotrzebnie się zamartwiałeś.
Alex spojrzał na niego spode łba.
– To nie było śmieszne.
– Trochę było. A co masz takiego ważnego do roboty, że nie weźmiesz żony w podróż poślubną?
– Oczywiście, że wezmę, tyle że nie teraz. Mamy mały problem, ale już nad nim pracuję.
– Gdybyś potrzebował pomocy, to wiesz, że możesz na mnie liczyć. – Ulv spojrzał na niego poważnie.
– Wiem, dziękuję. Ale myślę, że poradzimy sobie.
– Gdyby coś się zmieniło, daj znać. Będę na miejscu do ślubu, a może nawet trochę dłużej. Nie mam teraz nic szczególnie pilnego. Dlatego właśnie zaproponowałem ćwiczenia z Anną.
– To będzie naprawdę duża pomoc dla nas. Nikt z nas nie jest dość silnym kinetykiem dla Anny. – uśmiechnął się – Będę wdzięczny, jeśli jej pomożesz. Poza tym kolejny silny wampir w domu zawsze się przyda.
Ulv zaśmiał się ponuro.
– Ten silny wampir przed chwilą był bezradny jak niemowlę. Straszne uczucie. Nie wiem, czy istnieje dość silny wampir dla twojego Źródła. Dlatego wydaje mi się, że naprawdę nic jej nie grozi. Powiedziałbym nawet, że w razie jakiegoś ataku, to napastnik byłby zagrożony.
Alex nic mu na to nie odpowiedział. Odprowadził go do drzwi i ruszył z powrotem do pracy.
***
Zapach amuletu Anny nie dawał mu spokoju. Coś mu przypominał, i dopiero w wynajętym domu, głęboko w luksusowo urządzonych piwnicach, skojarzył, co to było.
Inge właśnie tak pachniała. A w każdym razie bardzo podobnie, też łąką przed burzą, tylko bez tych wiedźmich dodatków. Inge, której słodka krew uderzała mu do głowy jak żadna inna. Inge, której ciało śniło mu się po nocach od trzystu lat. Inge, która umarła przez niego.
***
Trondheim 1719
Spotkał ją przypadkiem, na jednym z nudnych przyjęć w szarym, zimowym Trondheim. Jego ojciec nalegał, aby pokazywał się wśród ludzi regularnie, żeby nie zapomnieli, kto tak naprawdę rządzi na tym świecie. Oczywiście nikt nie wiedział o jego rasie, ale wystarczyła trwoga, którą potrafił wzbudzić samą obecnością. Kiedy pojawiał się na różnych spotkaniach, w ratuszu, w katedrze, w domach bogatych ludzi, każdy człowiek, który na niego spojrzał, lekko drżał ze strachu. I dobrze, jak mówił ojciec, o to właśnie chodziło.
Urodziny starego Johansena to okazja dobra jak każda inna. Tym bardziej, że po mieście chodziły plotki o jego młodej żonie. Podobno przepisał mu ją doktor. Ulv znał tego doktora i domyślał się o jaką młódkę chodziło. Jeśli się nie mylił, nie będzie miała nic przeciwko podzielenia się swoją krwią i młodym ciałem. Szkoda tylko, że tym drugim dzieliła się tak szczodrze.
Plotki o małżeństwie starego to jedno, a doktor i jego żądza pieniędzy to co innego. O tym wiedziało już mniej osób i nikt z najbliższego otoczenia Johansena. Ale ojciec Ulva, Ulv Senior, przejrzał dobrego doktora i jego młodą „krewniaczkę” już dawno. Całkiem możliwe, że jeszcze wtedy, gdy pamiętała, kiedy była dziewicą. Bo to właśnie staremu sknerusowi przepisał doktor – ślub z dziewicą. Ona na pewno wyleczy go z jego życiodajnej słabości. Ulv Senior śmiał się kilka lat temu, że gdyby miał co leczyć, to ta „dziewica” na pewno by to wyleczyła.
To trochę hamowało Ulva, bo resztki po ojcu to coś, czego wolałby uniknąć. Ale wiedział też, że nie może specjalnie wybrzydzać. Znając apetyt ojca na dziewki i ograniczoną ilość młodych kobiet w Trondheim, było raczej nieuniknione, że prędzej czy później okaże się, że mieli wspólne… zainteresowania.
Ale kiedy tylko wszedł do domu Johansena, od razu zorientował się, że doktorowi coś się nie udało. Młoda żona była okutana w suknię, która zasłaniała dosłownie wszystko. Oprócz twarzy nie można było zobaczyć nawet skrawka nagiej skóry. Suknia okalała wysoko szyję, spod długich rękawów wystawały małe ręce w rękawiczkach, długa spódnica kończyła się przy podłodze i zamiatała progi. I gdyby nie widział jej w ruchu, nawet by się nie domyślił kształtów jej ciała. A były bajeczne. Zarys pełnej piersi i krągłych pośladków zaczął go nękać już podczas drugiego dania. Skromnie spuszczone oczy nie pozwalały odgadnąć koloru. Włosy skrupulatnie upięte pod najbrzydszym czepkiem, jaki widział, były ciemne, oprawa oczu także. Twarz z lekkim rumieńcem była drobna i delikatna. Prawie eteryczna. Zaczął podejrzewać, czy dziewczyna nie miała jakiś krewnych wśród elfów, chociaż widoczny zarys ucha na to nie wskazywał. Był nią oczarowany.
I nawet nie dziwił się Johansenowi, że ją tak przebiera i chowa w domu. Taki skarb trzeba umieć chronić. W porównaniu z nią, „dziewica” doktora, mimo że faktycznie młoda, była po prostu wulgarna.
A młoda pani Johansen, po pół roku małżeństwa, mimo że na pewno już nie dziewica, to ciągle wyglądała świeżo i jakoś tak niewinnie. Nikt nie plotkował już o terapii doktora, ale kiedy spojrzało się na tę dziewczynę, nikt nie wątpił, że jest skuteczna. Ulv już nie mógł usiedzieć. Do końca kolacji jeszcze daleko, ale już wiedział, że późno w nocy wróci do tego domu. Musiał tylko zorientować się, czy małżonkowie mają osobne sypialnie, co było powszechne, ale lepiej się upewnić.
Nie był zbyt silnym telepatą, ale i tak wysondował umysły służby i po kilku godzinach wchodził tylnym wejściem, po drodze rzucając uroki przynoszące głęboki sen na każdego mieszkańca domu. Kiedy upewnił się, że wszyscy śpią i na pewno nikt mu nie przeszkodzi, udał się do sypialni pani, na piętrze, od wschodu.
***
Trondheim 1719
Spała na lewym boku, tyłem do okna. Zwinięta pod kołdrą, z nogami podkurczonymi i rękami pod brodą. Widział tylko czubek jej głowy i kawałek twarzy. Uśmiechnął się do siebie. Jakim cudem mężatka mogła wyglądać tak świeżo i niewinnie? Delikatnie ściągnął z niej ciężką kołdrę, jednocześnie układając się obok niej i przytulając zamiast kołdry. Była ubrana w tak ogromną koszulę nocną, że praktycznie w niej tonęła. Sięgnął dłonią pod rąbek i sunął w górę, czując jej jedwabistą skórę. Zaczęła się budzić.
– Czekałaś na mnie? – zamruczał.
Wcześniej, tuż po kolacji, rzucił w jej oczy mały czar. Tak, żeby go zapragnęła. I chociaż spojrzała na niego tylko jeden, jedyny raz, właśnie po kolacji, to i tak był pewien, że właściwie niepotrzebnie. Jej oczy rozszerzyły się przy spotkaniu i zobaczył w nich coś na kształt lęku połączonego z pożądaniem.
Teraz zamrugała i jej wielkie oczy skupiły się na nim. Z drugiej strony, może trzeba było użyć mocniejszego czaru? Teraz widział więcej lęku. Ciemnoniebieskie tęczówki ciągle rosły.
– Ciii, słodka Inge. To tylko ja.
Wyglądało na to, że nie zdążyła się przestraszyć. Patrzyła prosto w jego oczy – tak podobne w kolorze do jej.
– Pan Ulv, co pan tu robi? – szepnęła. – Jeśli ktoś zobaczy…
– Nikt mnie nie zobaczy – uśmiechnął się Ulv i pochylił się nieco, żeby musnąć ustami jej policzek.
Jego ręka pieściła jej nogę, na razie nisko, do kolana i z powrotem. Postanowił delektować się i seksem i posiłkiem, który zapowiadał się wybornie. Jej woń przypominała mu dziką łąkę przed burzą, kiedy zapachy są najintensywniejsze. Aż mu ślinka pociekła.
Nakrył wargami jej usta i zdziwił się, że ich nie otworzyła.
– Co pan robi? To grzech – szepnęła i odsunęła głowę, ale zauważył, że w żaden sposób nie uciekała od jego rąk, które powoli pięły się wyżej.
– Nic, co jest tak przyjemne, nie może być grzechem – kąsał linię jej szczęki i szyję.
Zadrżała i cichutko jęknęła. Wykorzystał to i wsunął język między jej wargi. Smakował ją powoli i dokładnie, była tak wyborna, że aż mruknął. Czuł, że coraz bardziej się zatraca w jego pocałunku. Powoli podniósł jej koszulę i nasuwał się na jej ciało, zastępując materiał. Musiał przerwać coraz bardziej gorący pocałunek, żeby zdjąć jej koszulę przez głowę. Wtedy na krótki moment jej zamglone spojrzenie się wyostrzyło.
– Co się…
Nie zdołała dokończyć, bo Ulv zajmował się właśnie jej lewą piersią. Wciągnął sutek w usta, a ona wciągnęła gwałtowanie powietrze. Ssał rytmicznie, pomagając sobie jedną ręką. Masował, ugniatał, głaskał, aż zaczęła się pod nim wić. Drugą rękę przesuwał coraz niżej, aż trafił na miękkie włoski u zbiegu ud. Rozsunęła szeroko nogi i głęboko westchnęła. Widział jej dłonie, które coraz mocniej mięły pościel po obu stronach jej cudownego ciała. Zastanawiał się przez chwilę, czemu nie dotyka jego, wręcz tęsknił za dotykiem tych małych rąk na plecach, ramionach, we włosach. Ale mimo że chętnie otworzyła przed nim łono i ewidentnie czerpała rozkosz z jego pieszczot, to ciągle była jakaś oddalona.
Pod palcami poczuł jej wilgoć. Była gotowa, więc wrócił do jej ust, jednocześnie zdecydowanie wsuwając się w jej gorące wnętrze. I zamarł. Poczuł, że przebił się przez delikatną błonę i usłyszał jej cichy okrzyk.
Była dziewicą. Jakim cudem, do jasnej cholery, była dziewicą? Po pół roku małżeństwa? Spojrzał na nią i zatonął w błękitnych oczach. Dobrze widział jej szok. Tkwił w niej nieruchomo i jedną ręką masował jej podbrzusze, posyłając strumień kojącego ciepła. Widział jak się uspokaja, kiedy jej ból mija.
– Ciii – szepnął.
No i co teraz? Nie ma mowy, żeby zrezygnował z tak słodkiego kąska. Z drugiej strony szkoda już się stała, więc może lepiej…
Delikatnie poruszył się i usłyszał jej ciche jęknięcie. I poczuł jak twardnieje jeszcze bardziej, chociaż nie wiedział, że to możliwe. Trzymał ją mocno i zaczął rytmicznie wsuwać się w nią coraz mocniej. Jej ręce opadły mu na barki, co powitał zadowolonym mruknięciem. I przyspieszył jeszcze bardziej. Trzymała go mocno i zaczęła pojękiwać w rytmie jego ruchów. Poczuł, jak jej ciasne ścianki zaczynają drżeć, więc zaczął wypełniać ją wolniej, ale za to mocniej. Sam poczuł, że jeszcze chwila i skończy. Kiedy zaczęła wić się pod nim, chwycił jej szyję, lekko przesunął ciemne włosy i wgryzł się w miękkie ciało.
Wygięła się pod nim szczytując z głośnym okrzykiem, a jego usta zalała najsłodsza krew, jaką w życiu pił. Musiał się powstrzymywać, żeby nie wziąć za dużo. Była jak najlepszy trunek, elfia krew to przy niej pomyje. Jeszcze tylko łyczek.
Oblizał jej ranki i znowu przyspieszył, potęgując jej orgazm i w końcu sam doszedł, mocniej niż się spodziewał.
Przygarnął jej drobne ciało, które ciągle drżało i po raz pierwszy w życiu poczuł, że może zasnąć, tak zwyczajnie, bez koszmarów, bez letargu, tylko po to, żeby zwyczajnie odpocząć. Ale oczywiście tego nie zrobi.
Planował ją rozpalić, wykorzystać i usunąć pamięć. Ale teraz nie mógł tego zrobić. Straciła z nim dziewictwo, nie może jej tego usunąć z pamięci. Poza tym nie chciał.
Nigdy wcześniej nie zadawał się z dziewicami. Uspokajanie panikujących panienek zajmowało za dużo czasu, poza tym kompletnie nie znały się na tym, co może podniecać mężczyznę.
Ale teraz było inaczej. Czuł dziwne podniecenie na myśl o tym, że był pierwszy, że ona nie znała innych mężczyzn i że z nim przeżyła swój pierwszy orgazm. Chociaż ciągle zachodził w głowę, co u licha robił jej mąż, że po takim czasie pozostała dziewicą. Będzie musiał więcej czasu poświęcić na sprawdzenie sytuacji w domu starego Johansena.
Bo wiedział już, że musi tu wrócić. I to pewnie więcej niż raz. Ciągle czuł niedosyt i wiedział, że dzisiaj go nie zaspokoi, nawet gdyby przeznaczył na to całą noc.
Zerknął na nią, kiedy dochodziła do siebie. Jej zamglony wzrok powoli się wyostrzał i dostrzegł w nim masę pytań.
– Dobrze się czujesz? – Zapytał cicho.
– Co się stało? Co pan mi zrobił? Czuję się tak…
– Jak?
– Tak dobrze – szepnęła.
Uśmiechnął się zadowolony. Pochylił się nad jej ustami i śmiało wtargnął językiem między jej wargi. Dopiero teraz, na spokojnie, zdał sobie sprawę, że ona nie wie co robić. Zaczęła lekko drżeć, kiedy głaskał ją językiem. Narzucił powolne tempo, wsuwał się i wysuwał, po drodze kąsając leciutko jej język. Jego dłonie zaczęły masować miękkie ciało, powoli atakowały piersi, wślizgiwały się w najintymniejsze rejony. Zaczęła pojękiwać w jego usta.
– Och, słodka Inge – szepnął Ulv, przesuwając wargami po jej szyi.
Ponownie wślizgnął się w jej gorące i mokre wnętrze. Jeszcze tylko jedno małe ugryzienie. Musiał pamiętać, żeby nie wypić za dużo. Nie zamierzał tak szybko zmieniać żywicielki. Przyspieszył ruchy i bacznie obserwował jej oczy. Tym razem nie musiał jej w żaden sposób otumaniać. Jej rana po błonie dziewiczej już się zabliźniła i nie czuła żadnego bólu, no chyba, że ze względu na jego rozmiar. Wypełniał ją dokładnie. Była ciasna. Jeszcze chwila i Ulv straci panowanie. W ostatniej chwili poczuł, jak zaciska się na jego członku i mógł dogonić spełnienie. Końcowe ruchy były szybkie i mocne. W ostatniej chwili pomyślał, że musi pamiętać, aby usunąć jej siniaki, które na pewno pojawią się na jej udach i pośladkach.
***
Trzysta lat później ciągle pamiętał każdy szczegół tej nocy. Tej i kolejnych, bo spędził w jej łóżku ponad dwa miesiące. Nigdy wcześniej nie sprawdzał ludzi tak dokładnie. Stary Johansen, cała służba, parobki, kupcy, którzy pojawiali się sporadycznie w domu. Wszystkich śledził, wszystkich prześwietlił, wiedział o wszystkim, co dzieje się w tym domu. I wyjaśniło się, czemu słodka Inge pozostała dziewicą.
Osobisty doktor, który mocno chciał się wzbogacić, zaplanował podsunięcie swojej „kuzyneczki” staremu kupcowi jako dziewiczej żony. Wprawdzie jeszcze niedawno zabawiała klientów w Christianii, ale specjalizowała się w starych prykach. Wszyscy byli przekonani, że kupili dziewicę. Przewiózł ją do Trondheim jako lekarstwo na impotencję starca, ale się spóźnił. Stary wziął sobie do serca nauki doktora i sam znalazł sobie dziewicę. Prawdziwą, o nieposzlakowanej opinii, a ponieważ była prostą chłopką, nawet nie zaczęła rozumieć aluzji doktora, który próbował coś ugrać. Do tej pory klął na czym świat stoi. Ale zniwelował nieco straty i po dwóch tygodniach prób, kiedy stary nie miał szans na skonsumowanie związku, wymógł na nim odpoczynek. W tym czasie poił go „cudownym eliksirem”, który był remedium na wszystkie kłopoty Johansena, ale tak naprawdę zawierał głównie wywar z pokrzywy, który staremu nie zaszkodzi, ale też i nie pomoże.
Ulv dowiedział się tego wszystkiego w ciągu kilku pierwszych nocy. I upewnił się, że ani Johansen, ani sprytny doktorek nie będą przeszkadzać w jego nocach z Inge.
A teraz znowu poczuł jej zapach. Zmieniony dodatkiem jakichś ziół, ale ewidentnie jej. Jak łąka przed burzą. Iskrzył mu w nozdrzach i wypełniał płuca. Po raz pierwszy od trzystu lat poczuł się żywy.