Wlad

To nie był dobry czas. Katastrofa goniła katastrofę. Zaczęło się od doniesień prasowych, w których roiło się od politycznych oskarżeń. Wprawdzie wilkołaki nie ingerowały w ludzkie rządy, ale wydarzenia, znane później jako Praska Wiosna, miały wpływ na wszystkich w Europie Wschodniej, niezależnie od rasy i pochodzenia.

Potem dowiedział się, że w Pradze gości delegacja z Petersburga, to znaczy Leningradu. Wład nie mógł się przyzwyczaić do nowej nazwy. A od kiedy jego stara wataha rozpadła się w hukiem, jego powiązania z Andriejem stały się jeszcze bardziej skomplikowane. Już cztery razy próbowali go wmanewrować w związek z Olgą. Trzy razy kiedy jeszcze miał swoją watahę w Archangielsku, a potem jeszcze raz, ostatnio, kiedy już myślał, że ma ich z głowy, skoro nie był taką dobrą partią. Były beta, bez watahy i przyszłości, tułający się po Europie w poszukiwaniu lepszego miejsca. Ale okazało się, że Olga się uparła, a Andriej nie potrafił jej niczego odmówić. Wład nie pojmował tego uporu. A jeszcze bardziej nie pojmował, jakim cudem wataha z Petersburga ciągle się trzymała kupy, mimo tego, że ich alfa zamiast rządzić wilkami, spełniał zachcianki rozpieszczonej córeczki.

Ostatni cios spadł wczoraj. Jana, córka miejscowego trzeciego, zginęła w koszmarnym wypadku. Wład polubił Janę. Jak na wilczycę była wyjątkowo miła, często się śmiała, a pracując z dziećmi nauczyła się anielskiej wręcz cierpliwości. Taką partnerkę mógłby zaakceptować. Gdyby nie to, że chwilowo nie posiadał watahy, rozmawiałby już z jej rodzicami. I wiedział, że ich związek zostałby zaakceptowany. Był uznawany za wyjątkowo silnego wilka, nawet jako beta. A znając większość alf wiedział, że był jeszcze silniejszy niż sądzono.

Jana byłaby idealną towarzyszką silnego wilka. Wyciszałaby go i wyrównywała jego siłę swoim spokojem. Naprawdę na poważnie zastanawiał się nad związaniem. Zaczął nawet planować rytuał godowy. Teraz jednak nie było o tym mowy. Szkoda Jany, szczególnie, że wilczyc było tak niewiele.

To zresztą trochę dziwne, że zginęła w wypadku samochodowym. Wilkołaki były dużo bardziej wytrzymałe i ciężko je zabić. I często wychodziły z różnych wypadków samochodowych i nie tylko bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. A jednak Jana zginęła. To musiał być wyjątkowo pechowy wypadek. Albo wyjątkowo podejrzany.

Praski alfa, Gustav, był zarobiony po łokcie. Ale znalazł czas na rozmowę z Władem i zgodził się, żeby ten został tak długo, jak potrzebuje, pozostając jednocześnie poza strukturą watahy. W zamian Wład zaproponował pomoc przy ochronie, czyli w tym, na czym znał się najlepiej. Gustav był wdzięczny, naprawdę potrzebował ludzi. Wataha w Pradze nie była specjalnie liczna, a porządkowanie chaosu, który właśnie trwał, wymagało nakładu ludzi i czasu. Brakowało im jednego i drugiego.

I na to wszystko pojawiła się delegacja z Pitra.

– Jeśli potrzebujecie pomocy, to jesteśmy gotowi jej udzielić – Iwan był drugim Andrieja i jako beta przewodził grupie.

– Dajemy sobie radę, dziękuję – Gustav uniósł butelkę domowej śliwowicy i polał solidne porcje.

Znajdowali się w niewielkiej knajpce niedaleko Mostu Karola. Lokal zamknięto na czas spotkania wilkołaków, chociaż zwykły przechodzień dowiedziałby się jedynie, że wewnątrz ma miejsce zamknięte spotkanie Czechosłowackiego Klubu Książki.

– Widzę zresztą, że już masz jakąś pomoc. – Iwan zerknął na siedzącego w kącie Włada.

– Wład gości u nas od jakiegoś czasu, nie ma związku z obecną sytuacją. Ale tak, przydaje nam się jego obecność, tak jak obecność jego wilków.

– Nie jesteś tu sam? – zdziwił się Iwan.

– Jest nas kilkoro. Wiesz, że moja wataha już nie istnieje.

– Wiem, przykro mi – drugiemu z Pitra ewidentnie nie było przykro. – Myślałem jednak, że związałeś się w międzyczasie.

– Nie.

Odpowiedź Włada była krótka, a ton nie zachęcał do kontynuowania rozmowy. Ale Iwan nie reagował na subtelne wskazówki.

– To dobrze, że Olga jest z nami – uśmiechnął się do blondynki przysłuchującej się rozmowie. – Skoro nie chcecie pomocy z ludzkimi władzami, to może chociaż Wład skorzysta na naszej obecności.

Wład westchnął ciężko i podparł głowę ręką.

– Gustav, możesz nas na chwilę zostawić?

Miejscowy alfa zerknął na rosyjską delegację, kiwnął głową i podniósł się z krzesła.

– Wrócę za chwilę.

Wład odczekał moment, chociaż wilkołaki i tak słyszały ich z każdego miejsca w budynku.

– Powiem to jeszcze raz, i doceń proszę, że nie zrobię tego w bezpośredniej obecności innych wilków. – Zerknął na Iwana. – Jesteś skupiony? Dobrze słyszysz? Nic cię nie rozprasza?

– Masz moją pełną uwagę – Iwan uśmiechnął się chytrze. Ale już po chwili jego mina się wydłużyła.

– Nie jestem zainteresowany wiązaniem się z Olgą. Co więcej, gdyby nie było żadnych „czystych” – zamachał w powietrzu palcami – wilczyc, też nie będę zainteresowany. Upokarzasz siebie i swojego alfę robiąc dla małej suki za alfonsa. To nasza piąta bodajże rozmowa i jestem zmęczony odmawianiem z zachowaniem grzeczności. Tym razem więc nie będę uprzejmy, odpierdol się ode mnie ty, twój alfa i jego dziwkarska córeczka. Jeśli czujesz się obrażony i chcesz walczyć o honor swojej rodziny, to zapraszam, choćby teraz.

Kątem oka Iwan zauważył, że miejscowe wilki odsunęły się od nich, jakby robiły miejsce na walkę.

– Od razu walka? To zwykłe swaty Władimirze, tak długo tułasz się w dziczy, że nie umiesz już zwyczajnie rozmawiać?

Miejscowe wilki poruszyły się, Gustav pokazał się w drzwiach. Jego mina wyrażała napięcie i gotującą się wściekłość.

– Nie, jeśli mówię do ściany. Odmawiałem już czterokrotnie, za każdy razem ostatecznie, za każdym razem udajecie, że mnie nie zrozumieliście. Koniec. – Głos Włada nabrał głębi, teraz mówił jak alfa, choć alfą jeszcze nie był. – Jeśli jeszcze raz zobaczę tę małą szmatę na spotkaniach watah, przestanę z wami w ogóle rozmawiać. A teraz walczysz sam, czy razem z kolegami?

Teraz już grzmiał, w jego gardle narastał warkot, Wład wyprostował się i powoli podniósł.

– Wiesz równie dobrze jak ja, że mogę pokonać was wszystkich i to jednocześnie. A ponieważ nie słuchasz mnie ani ty, ani nikt z twoich ludzi, czuję się urażony i żądam satysfakcji.

Teraz Iwan zbladł. Pochylił głowę i dał znać, aby reszta też to zrobiła. Nie zamierzał walczyć, bo wiedział, że nie ma żadnych szans.

– Wybacz, jeśli poczułeś się urażony – powiedział oficjalnie. – Nasza grupa wyjedzie czym prędzej.

Musiał chwycić Olgę, ponieważ złość w jej oczach groziła wybuchem. Ukłonił się niezgrabnie.

– Idziemy.

Pociągnął Olgę, która gotowała się ze złości i otwierała usta, najwidoczniej próbując coś powiedzieć, ale szczęśliwie Iwan położył dłoń na jej ustach. Przechodząc koło Gustava ukłonił się krótko, ale teraz strach w jego oczach zamienił się w ostrożną uwagę.

– Mam nadzieję, że porozmawiamy później.

Gustav sztywno kiwnął głową, uważając, żeby nie pochylić głowy.

– Alfa Pragi pozdrawia alfę Leningradu. Następnym razem może sam pofatyguje się do naszej dziczy.

Iwan przełknął ślinę i szybko wyszedł, a reszta jego grupy podążyła za nim.

Wład stał ciągle przy stoliku, z zaciśniętymi pięściami. Parę razy głęboko odetchnął i spojrzał na Gustava. Ten skinął głową.

– Ciągle jesteś tu mile widziany, Wład.

– Dziękuję.

Dodaj komentarz