Tom

– Tomasz, jesteś w końcu.

Dojrzały chochlik wyglądał na kilka lat starszego od Toma i gdyby nie delikatnie szpakowate skronie, można by wziąć ich za braci.

– Mówiłem, żebyś mówił mi Tom.

– Nazwaliśmy cię Tomasz i tak się będziemy do ciebie z matką zwracać.

– Tadeusz, nie zaczynaj, – z pokoju wyszła piękna chochliczka i zwróciła się do Toma – cieszę się, że mogłeś przyjechać. Tak dawno cię nie widziałam.

Matka przytuliła go i pociągnęła w stronę jadalni.

– Obiad gotowy. Zostaniesz chwilę?

– Czy może wiedźma czeka ze stoperem?

Tomasz pamiętał, co mówił rodzicom i faktycznie wspomniał o wiedźmie. Ale z jego relacji wyglądało to tak, że wiedźma była młoda i piękna, i po prostu ją wykorzystywał. Oczywiście rodzice podchodzili sceptycznie do jego wyjaśnień. Ojciec od początku oskarżał go, że jest dokładnie odwrotnie i że daje się wykorzystywać wiedźmie. Tom wiedział (albo wtedy myślał, że wiedział), że wie lepiej.

– Nie czeka, wyjechała.

Matka westchnęła z ulgą.

– Jak się czujesz?

– Pamięć mi wróciła – westchnął Tom. – Ciężko mi to przyznać, ale mieliście rację.

Matka przytuliła go mocno, a ojciec sięgnął do barku po butelkę.

– Jest więc co oblewać, nareszcie przejrzałeś na oczy. Czy to naprawdę takie trudne posłuchać rodziców? Przecież mówiliśmy ci to z matką od początku, ale ty…

– Powiedziałem przecież, że mi ciężko – przerwał mu Tom. – Przyznałem, że mieliście rację, czego jeszcze ode mnie chcesz?

– Tadeusz, nie męcz już chłopaka. – Powiedziała matka – Najważniejsze, że już po wszystkim. Tak się cieszę synu. Siadajcie, bo wszystko wystygnie. A ty Tadeusz schowaj na razie tę butelkę, wypijecie po obiedzie.

Wbrew przypuszczeniom Toma obiad przebiegł bez problemów. Ojciec już nie próbował wiercić mu dziury w brzuchu. W każdym razie na temat wiedźmy.

– Może wrócisz? – Zapytał ojciec nalewając mu solidną porcję bourbona. – Masz tu ciągle mieszkanie.

– Jeszcze nie wiem. Na razie muszę dojść do siebie.

– Wiesz, że córka Waleriana w zeszłym roku dorosła? Nie znalazła jeszcze partnera.

– Tato, czy naprawdę bawisz się w swata? Jeśli nie znalazła partnera, to pewnie z jakiegoś powodu. A ja nie mam zamiaru bawić się w inicjację z jakąś niewyględną małolatą.

Tom pokręcił z politowaniem głową. Jak zwykle, u chochlików nic się nie zmieniało. Rozmowy o seksie, uprawianie seksu, żałowanie nieudanego seksu, nie, wróć, nie było czegoś takiego jak nieudany seks. Chochlik zawsze miał udany seks. Nie wiedział jak było z chochliczkami, bo nigdy z żadną nie był, a pytanie rodziny nie wchodziło w grę.

A on właśnie przez seks stracił pół roku. Gdyby nie był chochlikiem, wiedźma nie miałaby na niego takiego wpływu.

Wiedział jednak, że za długo nie da się oszukiwać własnej natury. Chochliki były stworzone do zmysłowych doznań. Bez nich cierpiały i szybciej się starzały. Tom jednak zaczynał się zastanawiać, czy szybsze starzenie nie byłoby dla niego wskazane. Może też szybciej by zmądrzał? Bo jedna wiedźma wyjechała i najwyraźniej w najbliższym czasie nie zamierza wracać, zaklęcie puściło definitywnie. Ale w Trójmieście żyły inne wiedźmy. I nie wszystkie były siwe i pomarszczone. Tak, przyda mu się post. I może przeniesie się do swojej kawalerki w gnieździe, tu przynajmniej na pewno nie będzie żadnych wiedźm.

Dodaj komentarz